Life

GRY

czwartek, 23 czerwca 2016

Sojusze

Witam! Miałam wcześniej pytania czy chcę założyć z kimś sojusz. Ja jestem jak najbardziej chętna na tą propozycję! Jednak żeby nie było, że ten sojusz to tylko publikacja czyjegoś adresu. Mam kilka  zasad zobowiązujących:
-właściciel watahy ma stały kontakt  ze mną
- uczciwość 

 -jeśli któraś z watahy będzie miała okres kryzysu, będziemy sobie nawzajem pomagać
To wszystko. Chętnych do założenia sojuszu proszę o kontakt na doggi (Alfiewolf) lub howrse (emilaaa2003).
Dziękuje za uwagę.

środa, 22 czerwca 2016

Od Alfie "Zone, mamy problem!" cz 2 (C.D chętny)

  Uwaga! Szukamy sojuszy! Chętni niech piszą w komentarzu!

 Sytuacja powoli wracała do normy. Chore wilki odzyskiwały zdrowie. Wszystko zaczęło nabierać barw. Ja jednak wciąż miałam w głowie słowa Valker'a: "Wygraliście bitwę, ale przegracie wojnę!".
O jakiej wojnie mówi? Czyżby kroiło się coś większego? Nie... nie jestem na to gotowa.
 Postanowiłam wyruszyć na polowanie. Jeśli ta "wojna" rzeczywiście ma się odbyć, muszę zadbać o jedzenie dla całej watahy. Trzeba brać sprawy w swoje ręce (albo łapy xd).
 Zawyłam, dość głośno, aby dać znak innym wilkom żeby przyszły. Potrzebna jest każda pomoc.
-Niech kilka wader zaopiekuje się młodymi, reszta na polowanie! -rozkazałam.
-Dlaczego wszyscy? -zapytał któryś z wilków.
-To, że ostatnia wojna zakończyła się szczęśliwie, nie znaczy, że nie nadejdzie kolejna.
-To znaczy?
-Przywódcą Watahy Asuna jest Valker... -zaczęłam smutno -Specjalnie podawał się za członka watahy, był szpiegiem. Dał mi do świadomości, że niedługo nadejdzie nowa, większa wojna. Tym razem mogą być przygotowani, a my musimy im przeszkodzić.
-Więc, co zamierzasz?
-Musimy upolować zwierzynę i nazbierać zioła i owoce zanim ich zabraknie. Niech aptekarze zajmą się przygotowaniem leków. Trzeba też znaleźć niewidoczne schronienie dla młodych wilków i ich matek oraz rannych i lekarzy. Musimy być przygotowani.
-Tak jest! -odrzekli chórem i zabrali się do pracy.
 Podzieliliśmy się na na dwie grupy po cztery wilki. Umówiliśmy się na spotkanie w Lesie Tajemnic za pięć godzin. Przez ten czas jedna grupa upolowała dwa jelenie, trzy sarny i kilka zajęcy, druga jednego jelenia i cztery sarny. Trzeba przyznać, że polowanie wyszło znakomicie.
 Kiedy aptekarze zajęli się przygotowaniem leków, reszta ćwiczyła. Niedoświadczeni musieli nauczyć się przynajmniej podstaw walki.
 Kolejne dni nie różniły się  niczym szczególnym. W końcu nadeszła Wataha Asuna...

<CD chętny. Kto napisze ciekawe opowiadanie o bitwie z WA dla tego 25 pkt więcej!)

wtorek, 7 czerwca 2016

Zawieszenie watahy!

Uwaga!
Przez następne dwa tygodnie wataha będzie zawieszona. Mam małe problemy z internetem, poza tym mam wycieczkę trzydniową (do warszawy ^^). Nie oznacza to, że nie można wysyłać opowiadań, wręcz przeciwnie.
Od ostatnich tygodni nie dostaję wielu opowiadać, ba! Nawet w ogóle ich nie dostaję. To grozi wydaleniem z watahy, aktualnie wszystkie wilki są zagrożone!

Proszę się sprężyć. Chciałam także omówić kilka innych istotnych wątków.
Rozumiem, że wielu z was należy też do innej watahy, szanuję to, ale każda ma swoje reguły, swój regulamin. Naszego nie zaakceptował nikt. To bardzo nie w porządku z waszej strony...
Proszę o przemyślenie swojego zachowania.
Pozdrawiam.

sobota, 28 maja 2016

Od Alfie "Zone, mamy problem!"

   Obudziłam się na skraju Lasu Tajemnic. W oddali słychać było szum rzeki, radosny śpiew jaskółek oraz lekki wiosenny wiatr.
  Nawet nie pamiętam jak się tu znalazłam. Przetarłam oczy łapą. Była jeszcze wilgotna na skutek porannej rosy. W tej chwili zorientowałam się, że leżę na trawie. 
  "No tak," -pomyślałam -"musiałam upaść z kamienia". Dalej jednak nie pojęłam, jakim sposobem ja tu w ogóle jestem. Nie pamiętam żebym tu przychodziła. Raczej krasnoludki mnie tu nie przyprowadziły.
    Postanowiłam wrócić do jaskini. Zone oczywiście gdzieś odleciał, pewnie mnie szuka. Musiałam się sprężyć, bo zacznie się martwić.
   Na szczęśćcie  byłam już na miejscu. Wskoczyłam na głaz i popatrzyłam na Polanę Radości. Nie wierzyłam własnym oczom. Ujrzałam armię wilków z Watahy Asuna. Na czele stał... Valker?
 -Nie... to nie może być prawda! Jak on mógł nas zdradzić! 
   Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Przez głowę przenikały mi różne myśli. Również te najgorsze.
 -A jeśli... jeśli Wataha Wilków Marzeń przestanie istnieć? Nie, nie mogę tego tak zostawić. To ja jestem Alfą i muszę obronić swoją watahę za wszelką cenę! 
   Zaczęłam biec. Polana Radości stała się teraz polem bitwy. Łapy niosły mnie same. Moja długa sierść falowała na wietrze. Pierwszy raz poczułam tak wielkie przywiązanie do watahy. 
   Czułam, że nie dam rady. "Jestem za słaba. Nie mogę."
  Nagle jakieś światło pojawiło się przede mną. Zasłoniłam oczy łapą. Głowa zaczęła mnie boleć od narastającego blasku. Nie wiadomo dlaczego, ale to dziwne coś uniosło mnie ku górze. Poczułam coś bardzo dziwnego. Jakiś napływ mocy czy coś. 
  Na moich plecach pojawiły się skrzydła. Byłam zaskoczona. Zaczęłam latać, a wtedy tworzył się potężny wiatr. Coś podobnego do trąby powietrznej, jednak nie niszczyło to terenów watahy, nawet nie szkodziło jej członków. Działało to tylko na wrogów. 
   Wrogowie zaczęli uciekać. Valker również, jednak ostatkami sił rzekł:
-Wygraliście bitwę, ale wkrótce przegracie wojnę!

piątek, 20 maja 2016

Od Luka "Co było potem?"

Gdy rozkazałem swojej siostrze uciekać poczułem straszne zmęczenie. Nim się obejrzałem podeszli do mnie myśliwi:
-Ej Chuck! Co z nim zrobimy?
-Szedł z waderą, a ta gdzieś uciekła. Nie ma sensu go przewozić. Zostaw go!
-No dobra-odpowiedział mu.
Myśliwy szturchnął mnie nogą i odszedł do partnera. Zasnąłem, śniła mi się siostra... była szczęśliwa, ale samotna. Na pewno boli ją to że musiała mnie zostawić. Obudziłem się w środku nocy. Postanowiłem że muszę odnaleźć Leię. Chodziłem po lesie i każdego napotkanego pytałem:
-Przepraszam, czy nie widziałeś czarnej wadery mojego wzrostu z dużymi skrzydłami?
Niektórzy nic mi nie odpowiadali, ale większość kobiet odpowiadała mi:
-Niestety nie widziałam jej. Mam nadzieję że się odnajdzie-albo coś w tym stylu.
Chodziłem tak i pytałem przez parę tygodni. W końcu dotarłem na polanę. Stała tam fioletowa wadera. Podszedłem do niej jak do innych wilków i zapytałem:
-Szukam czarnej wadery z dużymi skrzydłami. Jest mojego wzrostu i ma na imię Leia. Kojarzysz?
Wadera popatrzyła w górę, a ja za nią. Na niebie widziałem czarną plamę która szybko latała przez chmury. "Plama" zleciała do nas. Popatrzyła się na mnie i zapytała z nie do wierzeniem:
-Luke? Czy to naprawdę ty?-poleciała jej łezka z oka.
-Leia!?-podbiegłem do niej i ją objąłem skrzydłami.
-Jak się cieszę że cię znowu widzę.
-Ja też... Poznaj Glimmer, Alfa Watahy Wilków Marzeń.
-Miło mi Cię poznać, jestem Luke -uśmiechnąłem się do wadery.
-Mnie również miło Ciebie poznać -uśmiechnęła się -może chcesz dołączyć  watahy? Twoja siostra już do niej należy.
-No pewnie że chcę!-podleciałem do góry-Dziękuję Ci Glimmer, że pozwoliłaś dołączyć mojej siostrze do watahy.
-Nie ma za co. Na pewno jesteś zmęczony. Twoja siostra zaprowadzi Cię do jaskini.
-Do zobaczenia -pożegnałem się z waderą.
Leia zaprowadziła mnie do jaskini. Położyłem się obok niej i zasnęliśmy.

<Leia dokończy>


Uwagi: Kilka razy dostrzegłam brak przecinków, np. przed "że". Nazwy stanowisk zapisujemy dużą literą. 

czwartek, 19 maja 2016

Od Fade'a "Największy błąd"

Powoli skradam się w stronę okazałego jelenia. Idę ostrożnie, wyczuwając opuszkami łap, gdzie znajduje się gałązka czy kamyczek, który mógłby zdradzić moją pozycję. Poruszam się tak cicho, że momentami nie słyszę nic, oprócz własnego serca i dźwięków lasu. Mam napięte wszystkie mięśnie, o których wiem, a nawet kilka tych, których nie znałem z przedtem.
Jeleń znajdował się przede mną. Kroczył z niewymuszoną gracją, wysoko unosząc kopyta i omijając kujące krzewy, przez które ja musiałem się przedzierać, zbierając przy tym całkiem sporą liczbę zadrapań. Jego uszy nieustannie zmieniały stronę, w którą się zwracały. Wyraźnie czymś zainteresowany, nagle się zatrzymał, wciągając powietrze i z uwagą lustrując otoczenie.
Jeśli coś go zaniepokoiło, były to ostatnie sekundy przed tym, jak rzuci się do ucieczki i pozostawi mnie z przykrym uczuciem głodu, wżerającym się w trzewia i powodującym ból brzucha.
Przyśpieszam więc, wierząc, że uda mi się wgryźć w jego tchawicę zanim odbiegnie. Poprawiam pozycję przednich łap, ruszając nieco barkami. Rany z ostatniej walki wciąż odczuwałem boleśnie w plecach.
Blisko. Bliżej.
Całą swoją uwagę poświęcam zwierzęciu, koncentruję się tylko na tym, by dobrze wymierzyć i skoczyć w górę, powalając jelenia na ziemię.
Wtedy usłyszałem hałas i moja kolacja zniknęła w zaroślach, zanim zdołałem choćby spiąć mięśnie do skoku, a co dopiero ją zabić. Pięknie. Cała godzina tropienia i podchodzenia na nic. Ledwie kilka sekund dzieliło mnie od zaspokojenia głodu, a teraz znów będę musiał... Ech. Polowania jednak bardzo często się nie udawały, bardzo często traciłem czas i bardzo często przeżywałem rozczarowanie.
Zwierzyna reagowała inaczej, niż wilki. Nie atakowała mnie w odwecie, tylko rzucała się do ucieczki. Byłem przyzwyczajony do innego zachowania, stąd prawie nieustanne porażki.
Zdenerwowany, odwróciłem się i zacząłem odchodzić, chcąc rozpocząć polowanie na nowo, jednak coś się nie zgadzało. Sierść na karku mimowolnie mi się zjeżyła, skóra zaczęła mrowić.
Każdy ma coś, co nazywamy intuicją.
Ale nie każdy potrafi jej słuchać.
Odwracam się i widzę brązowego basiora, zdecydowanie wyższego ode mnie. Na pysku ma ciemniejsze wzory, łapy sprawiają wrażenie oplecionych białymi pasami. Macha przyjaźnie ogonem, ale to mnie ani trochę nie uspokaja. Patrzy na mnie zmrużonymi oczami, a ja szybko oceniam, z kim mam do czynienia.
Prawdopodobnie przyglądał mi się od jakiegoś czasu, jeśli dobrze się ukrywa. Istnieje też druga możliwość, że zobaczył mnie dopiero teraz i zastanawia się, co ze mną zrobić. Widzę, jak wciąga nosem powietrze, badając mój zapach.
- Chyba spłoszyłem ci zwierzynę, co? - odzywa się zaraz spokojnym, nieco znudzonym głosem.
Nie odpowiadam, patrzę tylko. Mimowolnie zmieniam swoją pozycję na taką, by móc szybko uciec. Nie chcę go atakować. Nie walczę dla przyjemności. Walczę, kiedy to konieczne.
Zastanawiam się tylko, jak mogłem być tak nieostrożny i nie zauważyć, że ktoś tu jest. Zbyt skupiłeś się na zdobyczy, karcę się w duchu.
Basior lekko się uśmiecha z rozbawieniem, widząc mnie zastygniętego w pozycji do ataku, jak pewnie mu się zdawało. Nie, nie byłem tak głupi by się na niego rzucać. Jego ten widok wyraźnie rozbawił. Przeciętny młodzik przeciw wysokiemu, umięśnionemu basiorowi. Przygląda mi się z pobieżnym zainteresowaniem i widzę przez chwilę niepokojący błysk w jego oczach, gdy patrzy na głębokie rany na moim grzbiecie.
- Nie szukam kłopotów - odzywam się cicho, śledząc uważnie każdy jego ruch.
- Jesteś ranny - odzywa się, podchodząc kilka kroków do przodu.
- Nie, to normalne - lekko odsłaniam kły, dając mu do zrozumienia, że nie zachwyca mnie myśl o nim stojącym zbyt blisko mnie. - Nie potrzebuję pomocy.
- Spokojnie. - Uśmiecha się krzywo, nadal się zbliżając.
- Cofnij się - warczę i obnażam kły. - Nie podchodź bliżej.
Nie mam już wątpliwości, że chce mnie skrzywdzić. Łatwo pójdzie. Tak myśli. Widzę to w jego ruchach, w postawie ciała. Nie gra, ani nie udaje. Porzucił już pozory. Otwarcie informuje mnie, co zamierza.
Rzuca się do przodu i łapie mnie w żelazny uścisk wielkich szczęk. Od razu podwijam tylne łapy pod siebie i opieram swój ciężar ciała na jego pysku. Siła ciążenia ciągnie do w dół.
Przewracamy się. Nie puszcza mnie jednak.
Teraz wiem już, że zostanie w tym miejscu, było być może największym błędem, który popełniłem.

C.D.N

Nieobecność

  Przepraszam za tą chwilę nieobecności. Nie, nie zamykam watahy ani nie zapomniałam o niej, jak niektórzy sądzili. Skutkiem tego był zepsuty komputer. Teraz jest w końcu naprawiony, więc wszelkie zaległości postaram się nadrobić w najbliższym czasie. Jeszcze raz bardzo przepraszam.